Ale przynajmniej możesz jeść trawę—zauważył—Trawa nic nie mówi.

Ale przynajmniej możesz jeść trawę—zauważył—Trawa nic nie mówi.

>> ... przypomnimy bezimiennego kota z powieści „Ruchome obrazki”. W miejscu, gdzie rozgrywa się główna część akcji tej powieści działy się dziwne rzeczy. Budząca się z uśpienia tajemnicza siła przywiodła do nowopowstałego miasteczka filmowego przedstawicieli różnych gatunków, do tego obdarzając ich umiejętnością myślenia i mówienia. Z dykcją jednak, skutkiem innej budowy pyszczka (a w przypadku psa — po prostu ubytków w uzębieniu), mają pewne trudności. A może po prostu wypada, by filmowe zwierzęta miały charakterystyczną wadę wymowy, jak choćby kreskówkowy kot Sylwester, o kaczorze Donaldzie nie wspominając.
Małe ognisko płonęło na zboczu wzgórza Świętego Gaju. Victor rozpalił je, bo… no, bo dodawało otuchy. Bo takie rzeczy robią ludzie. Koniecznie musiał sobie przypominać, że jest człowiekiem, i to prawdopodobnie nie obłąkanym. Nie o to chodzi, że rozmawiał z psem. Ludzie często rozmawiają z psami. Każdy może rozmawiać z kotem. A nawet z królikiem. Ale rozmowę z myszą i kaczorem należy uznać za nieco dziwną.
— Myślisz, że chcieliśmy mówić? — burknął królik. — Jeszcze niedawno byłem zwykłym królikiem, bardzo z tego zadowolonym, aż tu nagle… łubudu! — zaczynam myśleć. Uwierz mi, to poważna przeszkoda dla kogoś, kto szuka króliczego szczęścia. Jako królik masz ochotę na trawę i seks, a nie myśli typu „Jaki w tym wszystkim jest sens, jeśli się dobrze zastanowić?”.

— Ale przynajmniej możesz jeść trawę — zauważył Gaspode. — Trawa nic nie mówi. Ostatnie, czego ci trzefa, to etyczne zamieszanie na talerzu.

— Myślisz, że masz kłopot — dodał kot, jakby czytał mu w myślach. — Mnie żoształo tylko jedżenie ryb. Kładziesz łapę na obiedzie, a on wrzeszczy „Ratunku!”. To jeszt dopiero ciężka szytuaczja.
Zapadła cisza. Wszyscy trzej spojrzeli na Victora. A wraz z nimi mysz. I kaczor. Kaczor patrzył ze szczególną niechęcią — pewnie słyszał o jabłkach i majeranku.
— Właśnie. Weź nas — odezwała się mysz. Ściga mnie… to… — wskazała siedzącego obok kota. — Po kuchni. Drapanie, skrobanie, piski, panika. Nagle coś skwierczy mi w głowie, widzę patelnię… Rozumiesz? Jeszcze przed sekundą nie miałem pojęcia, co to jest patelnia, a teraz łapię uchwyt, ten wybiega zza rogu, brzdęk! A on zatacza się i woła: „Co mnie uderzyło?”. Odpowiadam: „Ja”. Wtedy oboje pojmujemy: zaczęliśmy mówić.
— Konceptualiżować — dodał kot.
Był czarny, miał białe łapy, uszy jak rzutki do strzelania i podrapaną mordkę kota, który osiem żywotów przeżył już w pełni.
— Co tu gadać, mały… — mruknęła mysz.
— Powiedzcie, co zrobiliście później — poprosił Gaspode.
— Przybyliśmy tutaj — odparł kot.
— Z Ankh-Morpork? — zdziwił się Victor.
— Tak.
— To prawie trzydzieści mil!
— Tak, i możesz mi wierzyć, że kotu niełatwo znaleźć transzport.
Na pewnym etapie rozmowy Victor wpada na koncept, który wydaje mu się szczęśliwy. Okazuje się jednak całkiem co innego…
Victor pomyślał o ukrytej w kieszeni książce. Modły i rozpalanie ognia. Kto mógł się tym zajmować?
— Nie wiem, co tu się dzieje — wyznał. —I chciałbym to odkryć. Czy nie macie jakichś imion? Głupio się czuję, kiedy rozmawiam z osobami bez imion.
— Tylko ja — odpowiedział Gaspode. — Jako pies. Wiesz, dostałem imię po sławnym Gaspode.
— Dzieciak nazywał mnie kiedyś Mruczkiem — dodał z powątpiewaniem kot.
— Myślałem, że macie jakieś imiona we własnym języku — powiedział Victor. — No wiecie, jakieś Silne Łapy albo… albo Chyży Łowca. Coś takiego.
Uśmiechnął się zachęcająco.
Zwierzęta spojrzały na niego, wyraźnie nie pojmując.
— On czyta książki — wyjaśnił wreszcie Gaspode. — Widzisz, proflem polega na tym — dodał, drapiąc się energicznie — że normalne zwierzęta nie przejmują się imionami. Przecież wiemy, kim jesteśmy.
— Chociaż Chyży łowca mi się podoba — przyznała mysz.
— Moim zdaniem to imię bardziej odpowiednie dla kota. — Victor zaczął się pocić. — Myszy mają krótkie, miłe imiona… Na przykłda Pip.
— Pip? — powtórzyła lodowatym tonem mysz.
Królik uśmiechnął się.
— I… i zawsze myślałem, że króliki nazywają się na przykład Puszek. Albo Tuptuś.
Królik przestał się uśmiechać i zastrzygł uszami.
— Posłuchaj no, chłopcze… — zaczął.
— A wiecie — przerwał mu Gaspode, próbując ożywić rozmowę — słyszałem o takiej legendzie, że pierwsza para ludzi na świecie nadała imiona wszystkim zwierzętom. Ciekawe, co? <<

https://leksykot.top.hell.pl/tech/koty-ruchome_obrazki

andaba

andaba 2010-07-31

Całkiem jak tygrys

kromis

kromis 2010-07-31

swietne!! a o "ruchomych obrazkach" nie slyszalam...chyba trzeba przeczytac ;)

lechjas

lechjas 2010-08-01

buraski są najpiękniejsze ( poza naszymi oczywiście!)

dodaj komentarz

kolejne >