;)) ) "nawet kajakiem popłynę", czyli Wilk o sobie... ;)

;)) ) "nawet kajakiem popłynę", czyli Wilk o sobie... ;)

https://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35135,6310047,Wilk_przesiakniety_Lodzia.html
relacja foto z performance dostępna jest u Jędrasa - uwaga! podaję namiar:
https://www.garnek.pl/jedras48/4585844
https://www.garnek.pl/jedras48/4585845
https://www.garnek.pl/jedras48/4585843
https://www.garnek.pl/jedras48/4585846/zaleglosci

>>Na guru współczesnej animacji artystycznej musiała namaścić go Ameryka, by wreszcie zaczęła doceniać go Polska. I pomyśleć, że Mariusz Wilk Wilczyński wszystkiego nauczył się sam, łamiąc wszelkie zasady.

O tym, jak stał się animatorem

- Nigdy nie uczyłem się animacji. Byłem performerem i malarzem. Ale któregoś razu dostałem propozycję, by zrobić scenografię do "Gońca kulturalnego" w TVP 1 [pracował w nim w latach 1996 - 2000 - red.]. Pomyślałem, że mogłyby to być rysunki w tle. Do pierwszego odcinka zrobiłem pięć rysunków, do drugiego - 20, potem 100. I nagle zobaczyłem, że to się rusza, jest dynamiczne, że można z tego zrobić film. No i zacząłem go robić. Pierwszy wyszedł trochę "badziewiaszczy", bo zrobiłem go według obowiązujących zasad, które podpowiadali mi inni. Następny nakręciłem już po swojemu, totalnie lekceważąc wszelkie reguły. Jak trzeba było świecić światłem z góry, to ja świeciłem z dołu, i tak dalej. Wszyscy mówili, że to źle, a mi się podobało. No i proszę, jakoś tak się porobiło, że teraz nazywają mnie jednym z najlepszych animatorów w Polsce, moje filmy pokazywane są na najróżniejszych festiwalach, a ja pracuję w łódzkiej Filmówce z najlepszymi: Piotrem Dumałą i Markiem Skrobeckim. Ale jeśli chodzi o animację artystyczną, to tak naprawdę do dziś widziałem ledwie kilka filmów.

O robieniu filmów

- Siada się rano o godz. 8, wpada się w trans i się rysuje do godz. 19. I tak posiedzieć trzeba rok, dwa, trzy lata, w zależności od tego, ile trwa film. Jak się w ciągu dnia narysuje pięć sekund filmu, to jest się super. Mam jednak parę tysięcy płyt, włączam sobie, słucham odpływam i się nie nudzę. Dużo osób pyta mnie, o co chodzi z tymi koronami na głowach moich bohaterów. To proste. Jak się ciągle rysuje te same postaci, to w końcu chce się uczynić je bardziej wyrazistymi, wyjątkowymi. Większość moich filmów jest dość zakręcona, mnóstwo tam symboliki, sennej poetyki. Ale postanowiłem też zrobić prosty film, o uczuciu. O tym, że ktoś do kogoś tęskni, ciągle czeka. To "Kizi-Mizi" - historia o tym, że mysz pokochała kota. Ten film wziął się z czasów, gdy w 2005 roku zaczynałem robić oprawę do TVP Kultura. Pamiętam, to było pospolite ruszenie: nikt nie wiedział, w co wchodzi, poszedł tylko cynk, że może TVP zechce taki kanał. Spotkaliśmy się razem z Łukaszem Barczykiem, Laco Adamikiem, Jackiem Wekslerem, Jerzym Kapuścińskim. Ja: - Ale jaka ma być ta oprawa?

Barczyk: - Rysuj swoje, to jest super.

No to pokazałem te swoje rysuneczki ze zwierzakami, tu się mysz całuje z kotem, tam patrzy przez okno. Weksler zbladł, ale oprawa przeszła. Potem badania wykazały, że dla widzów TVP Kultura to właśnie te krótkie formy są najbardziej charakterystyczne. Pomyślałem, że warto z tych krótkich efemerycznych form skleić film. I tak wyszło "Kizi-Mizi".

Wszystkie moje filmy muszą mieć w tle jakąś muzykę, nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Dla mnie to też ciekawe doświadczenie - okazuje się, że przy muzyce zmienia się sens i kontekst. Raz na moim pokazie w RPA na żywo do filmu grali tubylcy na piszczałkach. To było niesamowite, oni zupełnie inaczej definiują różne zjawiska, np. śmierć. To, co mi się wydawało smutne, oni odbierali jako wesołe, i odwrotnie.



O swojej 26-letniej przyjaźni z Tadeuszem Nalepą

- Gdy miałem 17 lat, zakochałem się w muzyce Breakoutu. Uparłem się, że muszę się spotkać z Nalepą. Wydzwaniałem do jego ojca, prosząc o adres Tadka. Wreszcie mi się udało, spotkałem się z nim, nie odrzucił mnie, gówniarza wtedy, on wielki artysta. Zaprzyjaźniliśmy się. Pomieszkiwałem w jego olbrzymiej willi pod Warszawą miesiącami, gdzie przychodzili inni muzycy. Las, wiewiórki, z dala od zgiełku, a jednocześnie w centrum muzycznego świata. Zabierał mnie w trasy, zaprzyjaźniłem się z jego synem. Pokazał mi, że można robić to, co się chce. Nigdy nie szedł na kompromis. Podglądałem go przez te lata. I nagle okazało się, że tak można. Mieszkam w domu w lesie, robię to, co chcę, nikt mi się do niczego nie wtrąca, mam uznanie w świecie. Pewnie gdyby nie Tadeusz, moje życie potoczyłoby się inaczej. Mama chciała, bym został rusycystą. Myślę, że bez spotkania Tadka tak pewnie by się stało. Dlatego też dziś nie sprzedam swoich filmów do reklamy, choć są z tego kokosy.

O tym, jak świat nagle zainteresował się Wilkiem Wilczyńskim

- Pojęcia nie mam, skąd to się wzięło. Przez dziesięć lat robiłem filmy animowane, których nikt nie chciał ani kupić, ani pokazywać, ani oglądać. Na projekcje przychodziło po dziesięć osób. I oto nagle zmiana. Przyszedł impuls z Ameryki, zaproszenia na festiwale, Feliks Falk mi się kłania, każdy chce uścisnąć dłoń, Agnieszka Odorowicz z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej przypina medale. Wilk nagle staje się guru. Szał po prostu. Gdy dwa lata temu zobaczyłem w skrzynce e-mail od MoMA - Museum of Modern Art w Nowym Jorku - z pytaniem, czy zgodzę się na retrospektywny pokaz swoich filmów w tym słynnym muzeum sztuki nowoczesnej, to pomyślałem, że znajomi sobie jaja robią. Mój angielski był średni, poprosiłem znajomą o przetłumaczenie. Kurcze, wszystko się zgadza - i było jak najbardziej poważne. Okazało się, że wybrali dwóch animatorów z Europy, w tym mnie. Tak zostałem pierwszym polskim autorem filmów animowanych, który został zaproszony do MoMA [maj 2007 r. - red.]. Pojechałem na spotkanie z kuratorem Joshua Siegielem z tłumaczką. Przejęty mówię, że muszę się dobrze nauczyć angielskiego, a on: - Niech pan sobie odpuści, będzie tłumacz, niech pan przez ten rok przede wszystkim rysuje. Na pewno panu wszystko odpowiada, terminy pasują?

Ja: - Panie, ja nawet kajakiem przypłynę...

Okazało się, że w 2002 roku już co nieco o mnie usłyszeli, podczas retrospektywy polskiej animacji w Instytucie Polskim w Nowym Jorku. Podejrzewam, że Marcin Giżycki [historyk i krytyk sztuki, teoretyk filmu - red.] coś mojego im podrzucił. MoMA wtedy uznało, że będą mi się przyglądać. I tak przyglądali mi się przez kolejne cztery lata, a ja sobie siedziałem w Polsce, nic o tym nie wiedząc. To było niesamowite. Podczas premiery tak się bałem, że miałem rozwolnienie. Był nadkomplet, ludzie siedzieli w przejściach, znakomite recenzje...

A potem przyszło zaproszenie na pokaz w National Gallery w Londynie [Wilczyński był też tam jako jedyny twórca polskiej animacji - red.] i na Berlinale, jeden z dwóch najważniejszych festiwali filmowych w Europie, o czym - wcale nie żartuję - kompletnie nie miałem pojęcia, dopiero Torbicka mi to uświadomiła...

O sobie i o planach

- Ta popularność to tak naprawdę przysłowiowe pięć minut i za chwilę zainteresowanie medialne zniknie. I dlatego chcę to przekuć na pieniądze. Nie chcę znów takich sytuacji, że znajomi pracują przy moim filmie za darmo, a tak się zdarzało. Wreszcie chcę rysować filmy w spokoju, bez nerwów. Jestem grubo po czterdziestce, oceniam, że jeszcze jakieś 20 lat pracy przede mną. A filmów mam wymyślonych na najbliższe 15. Teraz pracuję nad "Zabij to i wyjedź z tego miasta". To osobista historia o pożegnaniu złudzeń. Zajmie mi to pewnie czas do 2010 roku. W trakcie przygotowań jest "Mistrz i Małgorzata", skończę ją dopiero za jakieś pięć lat. To będzie film kombinowany, na pół aktorski, na pół animowany. Zrobię go z perspektywy Iwana Bezdomnego, którego zagra Andrzej Chyra. Małgorzatę zaś -Ostaszewska. Woland raczej będzie animowany, muzykę stworzy Tomasz Stańko, a operatorem będzie Edelman. Chciałbym tak to narysować, że mieszkanie na Sadowej będzie większe niż całe miasto. Potem "Woda z sokiem" - kolejne trzy lata...

Mariusz Wilk Wilczyński

Ur. 1964 r., ukończył wydział malarstwa i grafiki ASP w Łodzi w 1986 r. Jest twórcą filmów animowanych, ale także malarzem, autorem komiksów i wideoklipów, scenografem i performerem. Jego prace pokazywane były na festiwalach na całym świecie. Zgarnia najważniejsze nagrody, m.in. Golden Hugo w...

t1234

t1234 2009-02-22

oj to sie ten pan duzo napracuje:))pozdrawiam

muminek

muminek 2009-02-27

Fascynujące.....pasja :))

alinoe

alinoe 2009-03-01

uuuu vesperko
swietny wywiad
uuuu
ciekawie sie czyta

dodaj komentarz

kolejne >