świnia...

świnia...

„WY*IE*DALAJ Z TYM SPOKOJEM”…
2/3

Ówczesny wójt Pcimia mówił wtedy m.in. tak:
„Sku***syn. Ten c**j pier***ony, brudna pała. Wku***a mnie to, wiesz, ale co mam zrobić? (...) Stary buc, który na emeryturze powinien siedzieć po sześćdziesiątce, a drugi już, kur**, koło siedemdziesiątki ma. Ja już tracę, kur**, siły do myślenia. Ja się nie lubię poddawać. Do was pretensji nie mam, bo widzę, że jeździcie, kur**, robicie, co można, no kur** no". Koniec cytatu…

Choć ta rzeka bluzgów wylewała się w prywatnej rozmowie, a nie na forum publicznym, to jednak „stężenie” tych bluzgów jest porażające i przywodzi na myśl „dialogi” toczone na pijackich melinach.
O tym, że menelska mentalność, język i kultura "Sku***syna C**ja Pie***lonego..." Obajtka z czasem nie uległy istotnej poprawie świadczą nagrania jego rozmów (z Adamem Burakiem) sprzed 4 lat, które ostatnio były chętnie cytowane w mediach, a które dotyczyły m.in. Sasina.

To, że Obajtek jest przestępcą, oszustem i moralnym wykolejeńcem wiemy doskonale. Używa języka na swoim knajackim poziomie, dostosowanego do intelektualnych możliwości jego oraz jego koleżków i zgodnego z cechami jego charakteru (choć słowo "charakter" jest tu chyba nieco na wyrost). Tak więc słowa „pie***lony”, „c**j” lub „k**wa” w jego ustach nie powinny być dla nas wielkim zaskoczeniem.
Zaskakujące jest natomiast coś innego…
Ci sami politycy PIS, którzy dziś niemal mdleją na widok lub dźwięk słowa „wy*ie*dalaj” wypowiedzianego przez Żukowską i wrzeszczą z oburzeniem o „rynsztokowym języku” (jak Poboży przypisując go swoim przeciwnikom politycznym), wtedy w naprawdę rynsztokowym języku używanym przez „Sku***syna…” Obajtka nie widzieli nic niewłaściwego!

Po opublikowaniu fragmentów jego rozmów żaden PIS-dzielec nie powiedział nawet jednego krytycznego słowa!
Nie byli oburzeni, nie byli nawet zniesmaczeni!
Wciąż wychwalali pod niebiosa niezwykłe talenty, geniusz ekonomiczny i uczciwość tej gnidy! A Kaczyńskie nadal uważał go niemal za Mesjasza, pomazańca lub „zesłanego przez boga”.

„Sku***syna…” Obajtka niemal natychmiast wzięła wtedy w obronę „kur**zja”.
W reportażu zatytułowanym "Kolejny kapiszon »Gazety Wyborczej«" podali, że używał podczas swoich rozmów telefonicznych w zasadzie wyłącznie słów wulgarnych (rozdzielonych znakami interpunkcyjnymi i pauzami), gdyż ma on zdiagnozowany… zespół Tourette'a!
Tę linię obrony „Sku***syna…” Obajtka podjęli natychmiast politycy PIS i zaczęli w swoich medialnych wystąpieniach na wyścigi odmieniać ten „zespół Tourette'a” przez wszystkie możliwe przypadki. Nie przestali odmieniać i usprawiedliwiać „Sku***syna…” chorobą nawet wtedy, gdy Polskie Stowarzyszenie Syndromu Tourette'a wyśmiało tę linię obrony i stwierdziło, że ten cham nie cierpi na żadną koprolalię, tylko na brak kultury osobistej.

Gdyby nie jesienne wybory ten cham do dziś byłby „alfą i omegą” w największym polskim koncernie, obracającym miliardami naszych pieniedzy. I nawet mówienie „wypi**dalaj” zamiast słowa „dzień dobry” albo „k**wa” zamiast słowa „dziękuję” by mu w tym nie przeszkodziło.
Przydacz, Poboży, Czerwińska, Suski lub Fogiel-Mogiel zachwycaliby się wręcz jego jasnością umysłu, kwiecistością wypowiedzi i wyrazistością języka.
Zresztą nie oszukujmy się! „Sk****syn…” Obajtek został przyłapany na notorycznym posługiwaniu się takim knajackim językiem. A setki innych polityków PIS używają identycznego języka, tyle tylko, że nikt tego nie nagrał!
Czy myślicie, że taka patologia, jak: Czarnecki, Sasin, Błaszczak, Bielan lub Gosek w rozmowach we własnym gronie używa innego języka? Albo tych dwóch degeneratów: Wąsik i Kamiński?

No cóż... Po "osieroceniu" przez Tuska politykom Lewicy nie pozostało już nic innego, jak walczyć jak lwy o radykalne złagodzenie przepisów aborcyjnych. Pozostałe ich społeczne i socjalne postulaty oraz obietnice wyborcze „zaanektowały” pozostałe partie, w tym także PIS i Konfederacja.
Lewica musi więc robić wszystko, by temat aborcji i praw kobiet była stale obecny na pierwszej linii kampanijnego frontu.
Medialne wypowiedzi innych ich polityków wcale nie są łagodniejsze od wpisu Żukowskiej. Różnica jest taka, że nie ma w nich przekleństw, ale intencje, ładunek emocjonalny i sens tych wypowiedzi są bardzo podobne.

Hołownia zasłużył sobie na taki policzek…
W sprawie aborcji od dawna stoi w rozkroku i próbuje zgrabnymi wypowiedziami i pięknymi słówkami - o odpowiedzialności, potrzebie spokoju i cierpliwości - zamaskować ten swój brak zdecydowania.
Można było się spodziewać, że gdy za długo będzie tkwić w takiej rozkraczonej pozycji, to w końcu ktoś - z prawej lub lewej strony sceny politycznej - da mu kopa w to odsłonięte krocze.
Hołownia chce złapać zbyt wiele srok za ogony na raz.
Boi się aborcyjnego konfliktu w łonie Trzeciej Drogi z konserwatywnymi PSL-owcami, chce wprowadzić jak najwięcej swoich ludzi do władz samorządów, a jeszcze przy okazji kombinuje, jakby tu nie zrazić do siebie milionów kobiet, których głosy będą mu potrzebne za rok w czasie wyborów prezydenckich.

cd pod następną fotką

(komentarze wyłączone)