Powrócę tu....

Powrócę tu....

teresa7

teresa7 2008-06-10

:))
powrócisz też pogłaskać tego pieska...:))

makalu2

makalu2 2008-06-10

Pomnik psa...jestem pewna, że kryje się za tym bardzo wzruszająca historia..ale nie chcę wiedzieć...

cypryjka

cypryjka 2008-06-10

czy wiadomo dlaczego jest ta rzezba pieska wlasnie tu ??

yweta

yweta 2008-06-10

droga Aniu ,ja jeszcze nie byłam ale dzięki tobie - twoim zdjęciom i cudownemu opisowi już zakochałam się w tym mieście!!!!! fantastyczne zdjęcie i już nie mogę się doczekać soboty!!!!! pozdrawiam cię serdecznie! miłego wieczoru i do zobaczenia - być może w Kazimierzu.......! ;)

krzysai

krzysai 2008-06-10

slyszalem historie tego psa - ktoremu wybudowano pomnik przed dworcem ; nie pamietam w jakim miescie , czy to nie bylo w Japonii ? przypomne sobie ...

gosiak

gosiak 2008-06-10

No to niezle mieszkańcom musiał się ten psiak spodobać skoro zdobyli się na pomnik psa. A nie kolejnego bohatera narodowego.

malkuj

malkuj 2008-06-10

ooo, i wzięłaś ze sobą swoją sunię ?!

pumak

pumak 2008-06-11

Kiedyś pamiętam było głośno w mediach o jakimś wiernym psie.Czy to jemu postawiono ten pomnik?

gabtro

gabtro 2008-06-11

Kto raz zobaczył Kazimierz, zawsze chce do niego wracać .... ja też powrócę.

bisse

bisse 2008-06-12

Mam działkę za miastem. A na niej niewielki domek letni. Kiedyś zaprosiłem na weekend kolegów na brydża. Nie przewidziałem, że Władek przywiezie ze sobą psa, myśliwskiego.

To było o tyle niefortunne, że mój sąsiad zza żywopłotu hodował króliczka i kochał go tak, że królikowi wszystko było wolno. Kicał więc wolno po całej działce sąsiada a czasem i mojej.

Co było robić, uwiązaliśmy psa do nogi od stołu. Najpierw graliśmy, trochę popijając, potem raczej kładliśmy większy nacisk na to drugie. Kiedy gra przestała nam iść, poszliśmy grzecznie spać. Ja jako gospodarz schodziłem z rozkołysanego mostka kapitańskiego jako ostatni. Kiedy naciągałem kołderkę, spośród wirującego roju myśli wylazła jedna: „A co z psem?” Wyskoczyłem z pościeli, otworzyłem drzwi i w świetle księżyca ujrzałem na werandce psa z króliczkiem w pysku. Walka musiała być okrutna, bo królik był cały wymazany błotem. Ugięły się pode mną nogi, ale cóż było robić. Pies, przyzwyczajony do aportowania, z dumą oddał mi swoją zdobycz, a ja w pijackim widzie zaniosłem króliczka do łazienki, umyłem go, uczesałem, przesadziłem żywopłot i umieściłem króliczka w klatce.

Z ciężkim sercem poszedłem spać, załatwienie sprawy zostawiając do jutra. Ale nie dane mi było długo spać. Ledwie zaświtało, ktoś załomotał w moje drzwi. Wstałem i usiłując dzielnie trzymać pion, otworzyłem. Sąsiad. Minę miał nietęgą.

- Słuchaj Jarek, dzwoń po pogotowie psychiatryczne, bo ze mną jest źle.

- ???

- Wiesz, że miałem króliczka. Wyobraź sobie, że wczoraj zdechł. Pochowałem go pod płotem. A dziś wstaję rano i patrzę, a on siedzi w klatce.

dodaj komentarz

kolejne >