Obeszłyśmy kawał Kotła Małego Stawu .Mało widać, chmury leżą prawie na głowach, ciemno bo i już wieczór, latarek umyślnie nie świecimy. Ubezpieczamy się trzymaniem za ręce, pomaga.
Nie ma ciszy- ryczą potoki pędzące po skałach nad i pod drogą; jelenie cichutkie, ani beknięcia.
Nic nie widać. Mijamy oświetloną Samotnię i wracamy do Karpacza. Zawiedzione? Trochę, ale i rozbawione- dlaczego one właśnie dziś ryczeć nie chciały ? No i atrakcyjnie było, ponuro i strasznie.