Dzisiaj opiszę mój dzień po łebkach.

Dzisiaj opiszę mój dzień po łebkach.

Takk...
Rzadko to robię.
A więc wstałam dość normalnie.
Co ważeniejsze - wyspana.
[(Zawdzięczam to położeniu się spać od razu po kąpieli, którą uprzedzały zawody na roli.)
Poczytałam chwile moją nudną, życiową książkę.
(Swoją drugą lubie takie, są chwilami ciekawe, chwilami dość nudne, ale można się czasem czegoś nauczyć.)(Nie lubie pana G. za to, że tak cholernie krytykuje to, że czytam książki. A nie ma argumentów. Po pierwsze nie rozumiem co mu tak przeszkadza. Po drugie to moje życie. Po trzecie KSIĄŻKI NIE SĄ RZADNĄ STARĄ TECHNOLOGIĄ książki to ksiażki. Należy akceptować a nie unowocześniać i zmieniać. - żywioł wody tego uczy.{podobno})
Potem zasnęłam.]
Poszłam do łazienki.
Wyszłam ładnie ubrana... ładnie -.-
Wrzuciłam do torby husteczki (bez których ani rusz), klucze, pieniądze, słuchawki, drugie słuchawki, mp4 i wyszłam z domu.
To znaczy weszłam do garażu.
Po drodze do szkoły, zgarnęliśmy do samochodu napotkaną na chodniku obok skrzyżowania Olgę B.
Pod szkołą my się rozeszłyśmy a samochód wraz z właścicielem pojechał do pracy.
Ja poszłam do 'grupy rozwydrzonych bachorów czekających na autobus', Olga miała jednak dzisiaj inne zajęcia, więc udała się w inną stronę.
Gdy nadjechał autobus... A nie. Najpierw 'stara wiedźma' (jakie to piękne otwarcie tak pwoeidzieć :D) sprawdzała obecność, zbierała zgody i pieniądze (jak to ona -.-).
Posądziła moją Ankę (shake9) o nie przyniesienie zgody (-.-). Co swoją drogą było żałosne, bo Ania jest konkretna i nawet by tam nie przyszła bez wszyzstkiego załatwionego. Toteż Anka, nie czekając na nikogo wzięła i sprawdziła folię ze zgodami i znalazła swoją i triumfalnie udowodniła jej że przyniosła. Wiedźma była wk$!#%wiona bo to oznaczało że zrobiła błąd, i że ktoś inny nie przyniósł zgody, i że musi teraz się doweidzieć kto.
-OSKARRR!!!!
Jak zwykle ten palant. No ale mniejsza. W końcu i tak pojechał. I gdzie tutaj jest sprawiedliwość?! Rób co chcesz. Poniesiesz konsekwencje minimalne ale i tak wszystko będziesz miał normalnie i załatwione, tak jakbyś grał fair. Gdy pojechaliśmy...
Nie. Tego nie ma po co pisać to było nudne. Jak dojechaliśmy to oni (czyli jeden cały autobus i 3/4 naszego) poszli na jakiś luzerski film. A my (Ania, Asia, Ja, Arek, Oskar, Oskar2, Maciej, Maciej2, Bartek, Mikołaj, Kuba i Janek) czekaliśmy godzinkę za swoim. Oczywiście zakup coli itp. Przed tym jeszcze biegaliśmy z jednego końca Kinepolis do drugiego. I Ania z Asią chowały się za jakąś reklamą a ja do nich strzelałam. Było gorąco w .... za tymi szybami. A w sali filmowej (jak ja to ładnie pwoeidziałam) było cudownie chłodno jak na klatce schodowej w bloku w gorący letni dzień. Była tylko nasza 13 (nas 12 i stara wiedźma{w sumie to nawet czasem ją lubię}). Cała sala nasza. Oczywiśćie skorzystaliśmy z tego i mamy zdjęcia... Ale oczywiście nikt nie zabral aparatu, a telefonem wyszły dupnie, rzecz jasna... Półmrok. W trakcie filmu Maciej zasłaniał mi butami widok, czestował cukierkami i chipsami. W sumie ja z Aśką zeżarłyśmy mu ich chyba połowę... Ale to nic. Nie narzekał. Film był z leksza średni. Ale jako że nas było tylu i taka ekipa stał się zajebisty przez komentarze do scen i wypowiedzi. W trakcie film z Aśką biegłam do łazienki... Hmmm. No :D. Potem zwiedziliśmy McDonald. I stwierdzam że dosypują tam coś do żarcia. Byliśmy wszyscy napachni w cholerę, a po zjedzeniu nawet k$!#%wa kilku frytek wszyscy robili się głodni. Potem wróciliśmy do naszej Środy (<3) i szłam do domu z Maciejem i Magdą. Zostawiliśmy Magdę pod drzwiami domu za rynkiem. A my rozeszliśm się koło biblioteki. Przed tym oczywiśćie przypomnieliśmy sobie o jutrzejszych sprawdzianach... (k$!#%wa). Potem szłam już sama. To znaczy... Nie sama - telefon + słuchawki. Przyszłam do domu. Było tak cholernie ładnie i tak chciało mi się żyć że podkolorowywałam kilka zdjęć. Potem zrobiłam nawet lekcje z uśmiechem. W między czasie umawiałam się z Klaudią - o której kończy lekcje, kiedy ma dla mnie czas i czy chce coś porobić. Powiedziała że spoko. Ale chyba może wyjdzie z matką do miasta. Ale w koncu nie wyjjdzie. I wogóle teraz albo nigdy bo nie wie czy ma się z kimś umawiać bo nuda jej z leksza doskwiera. Zapakowałam się na rower i heja na Jagiellona. Miałam jej coś tylko oddać i coś tylko wziąść, ale w końcu poszłyśmy na kosza. To tak: boisko nr 1 - zajęte, boisko nr 2 - nie ma koszów~remont, boisko nr 3 - wolne~Nasze! Jakąś godzinke porzucałyśmy... Skończyłyśmy bo wiadomo - był tam asfalt. Na asfalcie tłucze się szkło i Patryska sobie pokaleczyła rękę. I c%!#$jnia. Trza było iść do domu, poza tym i tak powinnam już była się zbierać bo mam do napisania referat na infe. Także właśnie teraz go piszę jak widać :D. Klaudii opowiadałam o jej przyszłym mężu panu G., który każe mi od niego pozdrawiać wszystkich moich znajomych. Miło było. Ale teraz jestem w domu. Utrzymuje się mój dobry humor bo sama napisałam do pana M. ale chyba już za dużo byłam nie miła dla niego...
Zastanawiam się czy po takim czasie da się jeszcze wszystko naprawić.


Do jutra?


Pan P. pomaga mi w tym referacie. Swoją drogą bardzo miło z jego strony :).

shake9

shake9 2010-09-22

szczerze to się uśmiałam z tej wrednej wiedźmy i ogólnie z całego opisu ale oczywiście kawałe o mnie był najlepszy ;)

dodaj komentarz

kolejne >