Złe wspomnienia

Złe wspomnienia

-Cat!!!
Agatha, moja opiekunka zawołała mnie z przed pokoju. Nie wiem, czemu ale bardzo głupio zdrabnia moje imię. Mam trochę żalu do niej za to. Wole jak się do mnie zwracają Catherine, to o wiele bardziej mi odpowiada. W ewentualności mogą mówić Cat, ale i tak wole pierwotną wersje.
-Cat!!!!!!!
Darła się i darła. Nie mogę zrozumieć, po co ona mi to robi! Przecież byłam grzeczna. No, ale na wylewanie żalu przyjdzie czas wieczorem. Teraz jest rano, trochę po świcie. Nie znam się jeszcze na zegarku, mam dopiero 6 lat…, ale i tak nieźle radzę sobie z orientacją czasu.
-Cat, jak nie wyjdziesz w tej chwili, to zadzwonię do ojca, nie będzie zadowolony, że przeszkadzam mu z Twojego powodu!
O tak, tata bardzo nie lubił jak się mu przeszkadzało, nawet raz podniósł na mnie głos, ale potem już się to nie zdarzało. Bardzo go kocham, tylko szkoda, że go tak często nie ma…
-Catherine!!! Wyłaź w tej chwili!!! Zaraz Cię znajdę i nie będę już taka miła!!! Masz jechać do matki, pamiętasz?!!!
O tym, że mam znowu do niej jechać, nie da się zapomnieć ani na minutę. W sumie to nie jest taka najgorsza, ale wole być w domu. A mój dom jest tu! Z moją Agatą, Michałem i tatusiem!
Michał to mój brat, jest ode mnie 4 lata starszy i chodzi do szkoły, bardzo go lubię, uczy mnie przydatnych rzeczy, na przykład jak się bić, jak grać w karty i tak dalej. Ale nie odbiegajmy od tematu. Agatha znowu się wydzierała na całe gardło, mniej więcej tymi słowami:
-CAT!!! TO JUŻ NIE SĄ ŻARTY!!! WIESZ DOBRZE, ŻE JAK ZWYKLE TO MI SIĘ OBERWIE!!! TY JESTEŚ ŚWIĘTA!!!
Taaak! Ja jestem święta. Często tak mówi, mówi też, że jestem córką diabła…, ale to w innych przypadkach.
-Taaak!!! Dobrze o tym wiem.- Odpowiedziałam jej śmiejąc się po cichu.
-W tej chwili do mnie przyjdź!!! - Wydarła się.
-Masz mnie znaleźć!
-Cat, kochanie, dobrze wiesz, że nie ma na to czasu, mama będzie za pięć minut. – Jej ton znacznie złagodniał.
-Dobrze, ciociu Agatho już, idę! – Mówiąc to, wygramoliłam się spod zlewu w kuchni na pierwszym piętrze.
Podeszłam do niej, stała rozjuszona w hollu, na parterze. Dom mojego taty jest bardzo duży. Ma trzy piętra, parter i piwnicę. I bardzo, bardzo duży, mój ukochany park. Gdy do niej podeszłam, szarpnęła mnie za rękę i zaciągnęła do samochodu, który podjechał właśnie pod drzwi na dziedzińcu. Otworzyła drzwi od strony pasażera i wrzuciła na siedzenie moją torbę z rzeczami na ten tydzień. Potem wsadziła mnie na tylnie siedzenie. Zapięła pasy, zamknęła drzwi, tego audi mojej mamy, które dostała od taty. Podeszła do samochodu od strony kierowcy i zaczęła się tłumaczyć, dlaczego to tak długo trwało. Nie słuchałam jej przypatrywałam się nazwisku na domu. Wyglądało ono tak:
Darseth
Dziwiłam się, ponieważ „s” w moim nazwisku wyprostowało się z niewiadomych mi powodów. Chciałam o to spytać Agatę, ale auto ruszyło. Moja mama powiedziała do mnie tym swoim okropnym, słodkim i piskliwym głosikiem:
-Witaj, kochanie, jak się czujesz? Co porabiałaś przez ten czas jak się nie widziałyśmy?
Jak zwykle założyłam ręce na piersi i zrobiłam obrażoną minę. Nigdy jej nie odpowiadałam jak nie musiałam.