Ciągle gorzej, i tak już do końca, ciągle gorzej…

Ciągle gorzej, i tak już do końca, ciągle gorzej…

Dojechałyśmy do tego domeczku mojej mamy, wyglądał tak jak zawsze – był okropny! Nic się w nim nie zmieniało, o przepraszam, odpadało coraz więcej farby! Czyli, wyglądał coraz gorzej. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam włączone światło, ciekawe, kto jest w domu. Mama nigdy nie zostawia światła włączonego, bo to podobno dużo kosztuje. Ja tam nie wiem, mi nigdy nikt nie karze wyłączać światła, oprócz mamy. Mam jej serdecznie dosyć, nawet czasem myślę, że chciałabym żeby umarła, ale zawsze dochodzę do wniosku, że bardzo tego nie chce. Wzięła moje ubrania, przybory toaletowe i zabawki spakowane przez Agathe. Chciała mnie wziąć na ręce, ale nie dałam się jej. Jak najszybciej wstałam i wyszłam z samochodu. Zaczęła coś tam do mnie smęcić, nie zwracałam na nią uwagi, po jakimś czasie dopiero zwróciłam, uwage na to, co mówi. Już nie szłyśmy w stronę drzwi tylko stałyśmy pod nimi.
-A, więc jak? Będziesz grzeczna? Nie przyniesiesz mi wstydu, kochanie, proszę Cię, bądź miła, albo, chociaż sprawiaj wrażenie takiej. – Zaczęła kazanie.
No, nie. Nie znosiłam jak tak mówiła, oznaczało to, że będzie mieć gości, którzy znęcają się nade mną ciągną mnie za policzki całują w czoło biorą na ręce jakbym była ich lalką! Jakoś wytrzymam powtarzałam sobie w myślach. Popatrzyłam na nią z wyrzutem, a ta zaczęła kontynuować przerwane kazanie.
-Nie będą Cię dzisiaj męczyć jakimiś gośćmi, to nie są goście, ten ktoś już tu mieszka i chcę żebyś go zaakceptowała, albo, chociaż nie uprzykrzała mu życia. To tylko tydzień. Dobrze? Będziesz grzeczna? – Nie, nie miałam zamiaru być grzeczna.
Dobrze o tym wiedziała.
-Kto to jest?
Mówiłam bardzo znudzonym głosem, tak jakbyśmy to przerabiały tysiąc razy, jak jakąś scenę do kultowego filmu. Chyba odetchnęła z ulgą.
-To mój narzeczony, proszę, wiem, że to nie jest dla Ciebie łatwe, ale jesteś bardzo pojętą dziewczynką, wiem, że dasz sobie z tym rade, mimo że tata jeszcze nie znalazł sobie kogoś do towarzystwa, ja mam do tego prawo. – Mówiła to z wyrzutem.
Nie widziałam, co jej odpowiedzieć. Totalnie mnie zatkało! Nawet nie wyobrażałam sobie, że ktoś mógł ją jeszcze pokochać, wyglądała okropnie!
-Jakoś wytrzymam. Możemy już wejść, czy chcesz mnie zamrozić i upozorować wypadek? – Tylko się zaśmiała.
Weszła. Ja za nią. I zobaczyłam go! Wyglądał jak jakiś grecki bóg! Był cudny. Nie potrafię tego opisać, wyglądał idealnie pod każdym względem. Przemieszało mi się w głowie. Spodziewałam się jakiegoś wieśniaka – nieudacznika. A tu taki królewicz.