Mała przykrość.

Mała przykrość.

Generalnie rzecz biorąc nic nie rozumiałam tak jak zwykle. Najpierw łapałam Arona, potem jak już do mnie przyszedł uwiązałam go na smycz i szłam tępo bez słowa za babcią. Szłyśmy i szłyśmy… A zawsze myślałam, że to tak blisko. Jednak jak tak patrzyłam na ten domek to nieznacznie, ale się powiększał. Myślałam, że jest mniejszy… Tak, z bliska wyglądał pięknie. Bardzo pięknie wyglądał. Duże, ciężkie, drewniane drzwi. Po obu stronach dwa wielkie okna. Cały dom otaczał taras. Wchodziło się na niego po schodach. Miał pięknie rzeźbioną w drewnie lekko zniszczoną już przez czas balustradę. W ogóle cały dom wydawał się być z drewna, wydawało się też że żyje, oddycha, i bardzo cieszy się z tego że ktoś chce z nim trwać aż do zniszczenia wszystkiego. Ten dom nawet oddychał! Swoim ciężkim powolnym oddechem. Zapachem zboża, starości i piękna. Weszłyśmy do środka, był dość słoneczny dzień, kurz pięknie tańczył w promieniach wpadającego przez wielkie okna słońca. W domu było dużo przestrzeni. Na dole było tylko jedno osobne pomieszczenie – łazienka. Gdy stało się w progu widziało się po lewej stronie kuchnie, po prawej jadalnie, za szafkami w kuchni wznosiły się schody. Gdy stało się pod schodami z lewej strony stał regał z książkami i stary telewizor, beżowy, idealnie kolorem pasujący do ciemnego brązu drewna. Po prawej zaś stał potężny, ale niski stół. Pewnie tam kiedyś za tym stołem przy ścianie stała kanapa i fotele. Na wprost patrząc spod schodów były szklane drzwi, bardzo brudne ale nadal można było dojrzeć co jest za nimi. Było to wyjście na taras, przy drzwiach stał bujany fotel skierowany w kierunku pięknego, lecz zaniedbanego ogrodu, pełnego róż wszelkiego rodzaju, wysokich krzewów i potężnych drzew.
- Chciałabyś tam iść słoneczko? – Usłyszałam głos babci zza moich pleców.
-Raczej nie babciu… - Po chwili namysłu stwierdziłam że mam uraz do roślin z kolcami.
-Za to bardzo chętnie zwiedzę pokoje na górze, babciu.
- To świetnie. Pomożesz mi zatem wybrać sypialnie.
-Oczywiście.
Schody były mocne i z drewna, nie chwiały się, za to skrzypiały. Zapewne nikt ich dawno nie używał.
Schody kończyły się tak jakby nad wejściem do domu. Nad samymi drzwiami. Było w tym miejscu okno. Widziałam je z dołu, okrągłe okno nad drzwiami. A więs stojąc na schodach wszystko było po lewej stronie, oprócz okna, okno było po prawej, a przed sobą miało się skręcający w lewo korytarz. Po lewej stronie schodów ciągnął się dalej ten korytarz, był na tyle szeroki że minęły by się dwie osoby, ale nic więcej. W korytarzu było dwoje drzwi. Jedne bliżej wschodu a drugie bliżej zachodu.
-Tam była sypialnia dziadka – Wskazała ręką prawą strone – zachodnią.
- A tu moja – wskazała ręką lewą stronę – wschodnią.
-Dzidek wybierał która sypialnia będzie czyja. Powiedział że ja jestem tak piękna i radosna jak wschodzące słońce, a on był tak spokojny, jednostajny, mądry, piękny i ciekawy jak zachodzące.
-To nie spaliście razem babciu?
-Czekaj zaraz ci wytłumaczę. – Ruszyłyśmy obie w stronę dziadka sypialni. Była tam duża szafa. Na wprost wejście na balkon, a po lewej drzwi.
- Te drzwi prowadzą do mojej sypialni. Teraz już rozumiesz?
-Tak babciu. Jak dziadek umarł?
-Widzisz kochanie, dziadek był długo w wojsku, walczył też na wojnie, wrócił z niej z strasznie poszarpanym prawym udem. Był strasznie wykończony, ale wyleczył się z tego. A umarł ze starości. Był trzydzieści lat starszy ode mnie, wiesz? Może teraz to bardzo dużo, ale wtedy mężczyźni brali sobie za żonę kogo tylko chcieli, jeśli mieli pieniądze. Ale ja miałam szczęście, pochodziłam także z zamożnej rodziny, a dziadek od razu wiedział że jestem bystrą kobietą, taką która nie da sobie w kaszę dmuchać. Nie chciał mnie od razu poślubić i mieszkać. Najpierw spotykaliśmy się na balach, wtedy to jeszcze było normalnie, potem nocami ja przebierałam się w ubrania mężczyzny a on przychodził po mnie w nocy i chodziliśmy tam gdzie kobietom nie było wolno pokazywać się nawet w dzień, jeśli pochodziły z tak dobrej rodziny jak moja. A więc zapewniał mi rozrywki wszelkiego rodzaju. – tu uśmiechnęła się tak inaczej – jeśli chcesz to poopowiadam ci jeszcze kiedyś jakie miałam przygody z dziadkiem.
-Oczywiście że chcę, babciu.- Weszłyśmy teraz przez drzwi w dziadka sypialni do sypialni babci. Była identyczna tylko, nie miała szafy i była odbiciem lustrzanym sypialni dziadka. Stał tam za to stół… W sumie to toaletka. Pięknie rzeźbiona i ciężka. Przykryta prześcieradłem.
-Nie patrz tam kochanie, sama się tym później zajmę. – Miałą łzy w oczach.
-Babciu dlaczego płaczesz?
- Nie płaczę kochanie, tylko to ten kurz, mam na niego uczulenie… Tak go tu dużo że ciagle czuje do w oczach.
-Nadal możesz mieszkać z nami w domu taty.
- Wiem kochanie, ale zostanę tutaj. – Teraz na jej twarzy gościł piękny uśmiech.
-Catherine, wyjdziemy na balkon?
- Z przyjemnością, babciu. – Teraz to i ja się uśmiechnęłam. Bardzo chciałam popatrzeć na ogród z góry.

antera

antera 2010-11-26

Najpierw trzeba napisać plan w punktach całego utworu literackiego, potem opisywać wątkami w różnej kolejności wchodząc kursorem na tekst w wordzie, rozszerzając opisy zamieszczać dialogi, budować postacie w trakcie realizowania planu utworku..., nie pisać bez planu, bez sensu, bez kanwy..., bo szkoda czasu na grafomanię

antera

antera 2010-11-26

potem trzeba dać polonistce do przeczytania i zaopiniowania

dodaj komentarz

kolejne >