No i przyszedł czas na zrelacjonowanie dnia dzisiejszego.

No i przyszedł czas na zrelacjonowanie dnia dzisiejszego.

"Marsh pamiętał przebudzenie. Otworzył oczy - i wciąż nic nie widział. Grudy ziemi, piach i kamyki wdzierały się do jego wnętrza niczym chmara mrówek.
Dave Marsh słyszał wiele historii o ludziach pogrzebanych żywcem. Wyobrażał sobie, co muszą czuć, przedzierając się przez ziemię - tysiące szpilek wbijających się w gardło, nozdrza, uszy i oczy, ból rozsadzający od środka, ciężar na piersi miażdżący żebra, płuca krzyczące o łyk powietrza...
Leżał w grobie. Nic nie czuł. Pochłonęła go ziemia, a on pochłaniał ją. Nie oddychał. Nie został pochowany żywcem - Brown dobrze wykonał swoją robotę. Nie zdziwił się nawet, że nie poczuł na sobie żadnych robaków. Tu nic nie miało prawa żyć - nawet on. "

Dzisiejszy dzień należał do takich dziwnych chwil zapisanych w mojej pamięci...
Stało się coś dziwnego ponieważ udało mi się wyciągnąć Ankę z domu bez powodu... Czad, nie? ;)
No więc tak obudziłam się zaczęłam się umawiać z Klaudią w z którą sie w ostateczności nie spotkałam. Potem pojechałam do kościoła. Z kościoła po lody. Było tak cholernie gorąco że w lato to ja będe chyba tylko w domu siedziała. Potem przeszłyśmy się do mnie do domu 3km potem spowrotem do Anki 3km potem pojechałam jakieś 2,5km na Kopernika gdzie nikogo nie zastałam ;D Ale mam ruch przynajmniej nie nudze się. Potem wpadłam na pomysł aby udać się do Gaja jakieś 2km z Kopernika... Potem do domu jakiś 1km od Gaja. Nie doliczając mniejszych przejść typu od jednego sklepu do drugie po schodach w górę po schodach w dół połażenie po ogródku...
I co?
I boli mine tylko biodro i ścięgno.
I ten rozdziabany palec ;) Ale sądze że to kara Boska za robienie cyrklem dziury w krzyżu... No co no... Chciałam mieć to mam.