Kontynuując, to jest wilga a nie pliszka cytrynowa. Ta pierwsza mieszka gdzieś za moim płotem i co rano prowadzi konwersacje z moim mężem, ale nie raczy podlecieć bliżej. A ja na cześć tej żółtej zarazy przyjęłam nick Orioli. "Zaraza" (Oriolus oriolus) to o wildze, nie o pliszuni, która w miarę grzecznie siedziała, póki nie zrobiłam kilku fotek.
mpmp13 2017-05-27
Ten dopiero mnie "prowadza" po lesie .Jak już rezygnuję to on odezwie się tuż nad moją głową.
alfa37 2017-05-27
I tak podziwiam, bo ja do wilg nie mam nerwów i nawet nie próbuję za nimi "latać".
andaba 2017-05-28
Ja wilgę widziałam dwa razy w życiu, raz mi przeleciała przed nosem w okolicy Gorlic, a raz darła dziób na Cmentarzu Rakowickim. Oczywiście na najwyższej gałęzi najwyższego drzewa.
wojci65 2017-05-29
No dobrze, dobrze, niedługo myszak przerodzi się w kondora, ale będzie śmiechu...