Domek na palach czyli buda.
Tu się spało. Całkiem spokojnie zanim administracyjnie nie nakazano rozebrać płotów:brzeg jeziora na szerokości paru metrów miał być dostępny dla wszystkich. Niektórzy nocą wędrowali od kempingu i po głosach sądząc poetyczne dusze to nie były.
Kiedyś dla odmiany zaniepokoiły mnie ciche rozmowy dobiegające z wody. Podejrzewałam groźną inwazję do momentu, gdy w okienko uderzył silny snop światła.Wróg, albo się skrada , albo ujawnia, a nie takie nie wiadomo co. Wyskoczyłam na taras robiąc przy tym moc hałasu i usłyszałam: nic się nie dzieje, już odpływamy. Straż wodna przeglądała brzegi poszukując kłusowniczych narzędzi.
Bardzo intrygująco chlupotały uciekające przed zaskrońcem żaby, jakby krokodyl walił ogonem.
Bardzo milo w budzie było, w towarzystwie i samotności i nawet mając na uwadze biadania gospodarzy,że taki ryzykowny i niewygodny nocleg się wybierało mając dom do dyspozycji.
halka 2018-08-05
Fajnie tu było...100 % kontakt z naturą. Bardzo lubię takie miejsca i w/g mnie lepsza taka chata niż namiot.
imar18 2018-08-06
Ach te wspomnienia. Nawet jeśli kiedyś przykre, niebezpieczne, teraz najciekawsze, najbarwniejsze.
orioli 2018-08-06
Moi znajomi poradzili sobie, sadząc berberysy i inne kolczaste krzewy. Nikt cało nie przedrze się, a płotu jako takiego nie ma. Mam mieszane uczucia co do tego przepisu.
Wyobrażam sobie, że nocowanie w tym domku dostarczało moc przyjemnych atrakcji.
Re: rozpoznanie błotniaków to czasem niezła gimnastyka. Samiczki stawowych mają wyraźnie brunatne głowy z jasnymi plamami. Gorzej z odróżnieniem stawowej od łąkowej. Wskazówką może być szerszy biały pasek na ogonie w przypadku pani zbożowej, jeśli łaskawie zechce go pokazać, oraz inne szczegóły.
Z panami też nie lepiej.
Zazwyczaj dopiero po wnikliwej obserwacji kilku zdjęć na dużym monitorze, a także podpierając się odpowiednim atlasem mogę określić nazwę błotniaka.