Fotografowanie w czasie górskich wycieczek wiąże się z pewnym problemem. Jak ogólnie wiadomo, najlepsze światło mamy wczesnym rankiem i późnym popołudniem (tzw złota godzina). Powietrze wtedy jest cudownie przejrzyste, a kolory nie płowieją pod wpływem południowego słońca. Ta pora zazwyczaj zastaje mnie, gdy jestem jeszcze na dole. Wdrapanie się na odpowiednią wysokość zajmuje trochę czasu, zwłaszcza że po drodze zatrzymuje mnie sporo ciekawych rzeczy, a i przystanki dla złapania oddechu trzeba robić od czasu do czasu.
Gdy wreszcie docieram naprawdę wysoko, jest najczęściej południe i widoki podziwiam w \"gęstym\" powietrzu. Pół biedy, jeśli niebo przykrywają lekkie chmurki. Najgorzej, gdy słońce oślepia oczy i obiektyw albo wszystko spowija gęsta mgła.
Tego dnia chyba miałam szczęście.