Nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu. Znów go spotkaliśmy. Tym razem był sam, ale ślady na mizernym śniegu mówiły, że reszta watahy przeszła wcześniej.
Szczęście podwójne, bo raczył się zaprezentować na otwartej przestrzeni i na chwilę się zatrzymał. Bure światło wczesnego poranka nie ułatwiało zdjęć - wszystkie w ruchu wyszły niestety rozmazane.
wydra73 2021-12-12
Przyzwoicie się zachował. W ogóle nie ma wilczej mordy ani nawet oczu; bardzo sympatyczny jegomość.
basiaw 2021-12-13
Ależ on jest piękny!
Widać, żę przygląda Ci się uważnie i ocenia sytuację.
Wiesz, zupełnie jak jego kuzyn kojot. W podobny sposób patrzył i mnie szacował.
Też nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu, że nareszcie go mam na celowniku:)
Pozdrawiam serdecznie!
orioli 2021-12-13
Re Basiaw: jak miło, że się odzywasz, Basiu. Szkoda, że nie częściej, bo z wielką przyjemnością oglądałam Twoje zdjęcia i czytałam ciekawe opowieści.
Pozdrawiam ciepło :-)